Gdańsk i Gdynia 2018

Na trzecią krótką podróż sentymentalną (6-8 lipca 2018 r.) wybraliśmy się do Trójmiasta. Z ciekawości. Pierwszy raz w życiu zobaczyłem Gdańsk w 1958 roku, dzięki akcji Autostop tygodnika Dookoła Świata, zorganizowanej z inicjatywy czytelników tego pisma. Akcja ta polegała na formalnym uporządkowaniu prawnym znanej od zawsze metody wędrowania na tzw. „łebka”, polegającej na zatrzymywaniu pojazdów (nie tylko samochodów, głównie wtedy ciężarowych, ale także innych, czasem np. pojazdów konnych).  Po zarejestrowaniu się i zakupieniu książeczki (za cenę 20 zł, równą wtedy w przybliżeniu 10-ciu bochenkom chleba), można już było wychodzić na drogę i wędrować po kraju zatrzymując rzadko wtedy przejeżdżające pojazdy. Cena tej ważnej przez rok kalendarzowy książeczki obejmowała koszt jej druku, składkę roczną ubezpieczenia NWOC oraz niewielkie koszty administracyjne biura akcji. W książeczce były wydrukowane odrywane kupony na 1000 kilometrów jazdy w odcinkach 20, 50 i 100 km, wręczane uprzejmym kierowcom przy opuszczaniu pojazdu.
Jedni brali, drudzy nie. Ci drudzy, mówili, że prowadząc samotnie nie mają z kim pogadać, więc zabierają. Byliśmy przecież dla nich sympatycznymi młodymi ludźmi, na ogół z większych miast, których na co dzień nie widywali. Niektórzy kierowcy byli hurtownikami – brali na pakę, na ogół bez plandeki, nawet 80 osób. Bywało różnie. Jechałem kiedyś na skrzyni ciężarówki razem ze świniami, brodząc w gnoju, a te bestie ślizgały się tam i z powrotem przy każdym hamowaniu lub przyspieszaniu pojazdu.

gdansk1Książeczka Autostop. Po prawej jedni z pierwszych autostopowiczów Bogusław Laitl (właściciel tej książeczki) i Tadeusz Sowa. Rok 1957. Fot. L. Fogiel, zobacz link

Autostop to było pierwsze po wojnie wielkie BUM! polskiej turystyki młodzieżowej. Wtedy jeszcze nie było wolno wyjeżdżać poza granice swojego powiatu bez zgody władz. Książeczka Autostop zwalniała z takiego obowiązku, bo rejestrowano nas po jej kupnie. Ja oczywiście zakupiłem taką książeczkę chociaż brakowało mi trochę do ukończenia 16-tu lat, a był to wymóg podstawowy. Na szczęście w biurze Autostopu sprawdzano tylko rocznik.
Rodzice zgodzili się na wyjazd. Dali mi kieszonkowe 300 zł (mniej więcej warte tyle co dziś) licząc na to, że po dwóch-trzech dniach wrócę z braku środków. Wróciłem dopiero po miesiącu. 1 lipca 1958 roku pojechałem tramwajem na Żerań i wyszedłem na drogę z Warszawy do Gdańska. Pierwsza ciężarówka zatrzymała się już po 15 minutach, ale jechała tylko do Płocka. Stamtąd, po kolejnych wsiadkach i wysiadkach dotarłem już po ciemku do Oruni na przedmieściach Gdańska. W każdej książeczce Autostopu był spis schronisk i campingów PTTK (towarzystwo to było współorganizatorem akcji Autostop). Znalazłem w niej, że taki camping jest Kamiennym Potoku (dzielnicy Sopotu), z dostępnymi noclegami w namiotach obozowych, chyba 20-osobowych. Dotarłem tam przed 24-tą, głodny i zmęczony, ale dumny. W plecaku miałem tylko jedną konserwę rybną, słynne Byczki w sosie pomidorowym, otrzymaną „na czarną godzinę” jeszcze w domu. Chleb niestety zjadłem już po drodze. Siedziałem więc w namiocie wśród chrapania i jadłem samą rybę bez zagryzania, popijając wodą z publicznego kranu. Rano obudziłem się szczęśliwy jak nigdy. To był mój pierwszy poważny samodzielny wyjazd z domu, i… pierwszy  Gdańsk.
Potem bywałem w Gdańsku wielokrotnie – zarówno turystycznie jak i służbowo, na Politechnice. W Gdańsku też zaczęła się moja największa podróż życia – rodzinne przepłynięcie Europy w poprzek, hausbootem czyli jachtem mieszkalnym m/y Taurus II budowanym w Gdańsku przez 2 lata.

gdansk2
Nasz m/y Taurus II we Francji, w roku 2000. Po prawej jego macierzysta marina w Gdańsku

Celem naszej wizyty w Trójmieście, oprócz względów rodzinnych, był bierny udział w XXII Zlocie Żaglowców Baltic Sail 2018. Oczywiście przy okazji odwiedziliśmy także nasze stare miejsca z czasów budowy Taurusa II.

gdansk3
Baltic Sail z lotu ptaka. Holenderski żaglowiec Mercedes (obecnie pływa pod nazwą Россия) na Zatoce Gdańskiej. Na pokładzie. Port w Gdańsku. Fot.: trojmiasto.pl, materiały armatora, zdjęcia własne

Przygoda żeglarska była ekscytująca. Szczęśliwie wiało słabo i przechyły były akceptowalne. Nigdy nie pływałem tak dużym żaglowcem. Mercedes to bryg turystyczny zwodowany jeszcze wcześniej, w 1958 r. jako kuter rybacki do połowów atlantyckich. .Linie kadłuba zapewniają mu, jak nas zapewniano, znakomitą dzielność morską, a rybacka przeszłość żaglowca nie przeszkadzała w dość skromnej, ale eleganckiej zabudowie wnętrz. Rejon żeglugi to przede wszystkim Morze Śródziemne, wybrzeża Atlantyku oraz Morze Północne ale też, jak widać, Bałtyk. W 2019 roku został sprzedany Rosji i stacjonuje w Petersburgu.

gdansk4
Gdynia – nabrzeże Skweru Kościuszki. Po prawej port jachtowy i plaża

Gdynia niestety jakby podupadła. Poza budowanym nowym luksusowym portem dla bogaczy na dawnym nabrzeżu Dalmoru (vis a vis polskiego niszczyciela w stanie spoczynku ORP Błyskawica oraz Daru Pomorza powstaje luksusowe osiedle z portami i nabrzeżami jachtowymi. Też Dalmoru, ale już nie firmy rybackiej, a deweloperskiej. Jedynym dla mnie nowym akcentem Skweru Kościuszki było największe w Polsce koło widokowe, z którego, z 60-tego metra wysokości, widoki były wspaniałe. Spadania z tej wysokości na innej, szaleńczej maszynie ramieniowej, nie byłbym już w stanie spróbować.