Skandynawia 6-13 lipca 2013 r.

Rejs na fiordy był modny tego roku, więc namówiono nas na taką podróż. Atrakcyjne było także to, że do portu wypłynięcia, do Kilonii, mogliśmy dojechać samochodem. Na wszelki wypadek pojechaliśmy w przeddzień i po 9 godzinach podróży własnym samochodem stanęliśmy już w małym kilońskim hoteliku na kolacji. Po śniadaniu, na nabrzeżu portowym przed statkiem oddaliśmy samochód kierowcy, który odjechał naszym samochodem nie wiadomo gdzie. Był to przedstawiciel wykupionej jeszcze w kraju usługi VALET Parking. Za 140 euro mieliśmy samochód z głowy na tydzień.

FiordyPokwitowanie za samochód. Plan rejsu i nasz  wycieczkowiec. Po nowopolsku – kruz

Pierwszy etap to nocny rejs do Kopenhagi. Rano byliśmy już w porcie z syrenką. Dania to kraj bliski nam kulturowo i bezpieczny. Zwiedziliśmy więc miasto pieszo i transportem miejskim.
W Kopenhadze jest wiele ikon turystyki, ale ogólne wrażenie jest średnie. Duńczycy żyją skromnie nie wysilając się zbytnio by liftingiem robić wrażenie. Miasto sprawia więc wrażenie wyludnionego, jest szare i zaniedbane. Może dlatego, że była to niedziela… Choć poniższe obrazki sprawiają lepsze wrażenie, ale jednak takie są tylko cztery.

Kopenhaga
Kopenhaga: Syrenka, Stary Port, wejście do Tivoli i Pałac Królewski Amalienborg

Następnego dnia nasz kruz ruszył na północ. Noc, dzień i noc trwała ta podróż byśmy mogli zobaczyć prawdziwy duży fiord. No i był, Po przekroczeniu linii brzegowej Morza Północnego płynęliśmy Storfjordem przez góry do Geiranger jeszcze ponad 100 km! Na końcu okazało się, ze nie tam normalnego portu z nabrzeżem. Do miasteczka wożono nas szalupami.

Geiranger
Z Morza Północnego do Geiranger. Czerwone to kontur Norwegii. Sklep na końcu nazywa się Fjordbuda

Po wyjściu na morze z fiordu Storfjorden i przepłynięciu Morzem Północnym około dwustu km na południe weszliśmy w jeszcze dłuższy fiord Sognefjorden. Przepłynęliśmy nim ponad 170 km, by przycumować w urokliwym miasteczku Flåm. Było tam nie tylko nabrzeże dla olbrzymów ale i urocza stacja kolejowa kolejki, dzieło norweskiej inżynierii ekstremalnej pierwszej połowy XX w. Kolejka prowadziła malowniczą trasą z górskiego Myrdal (865,5 m npm) do stóp Sognefjordu we Flåm (2 m npm). Pierwsze plany budowy linii kolejowej Bergen-Oslo-Sztokholm, były już w 1871 r. W 1909 r. otworzono linię kolejową pomiędzy Oslo a Bergen. Brakującym odcinkiem było właśnie odgałęzienie do Sognefjordu. W 1924 r. rozpoczęto trudną budowę, zaś w 1940 r. linię Flåmsbana oddano do użytku.

Flam
Wpływamy do Sognefjorden. MSC Poesia stoi we Flåm w górach. Stary wagonik kolejki Flåmsbana służy obecnie jako kawiarnia

Kolejny port to Stavanger. Miasto ludzi morza, a od czasu eksploatacji ropy naftowej, również nafciarzy, którzy obsługują platformy wiertnicze na Morzu Północnym. Miasteczko jest zadbane, a białych domków na wielu uliczkach bez liku.

StavangerOslo1
Rząd górny, Stavanger: mewy w Stavanger biorą z ręki, dokładnie jednak obserwując właściciela ręki. Przybijanie do portu z wysokości 10-tego piętra. Wycieczkowiec między domkami Stavanger i uliczka pełna turystów ze statku. Rząd dolny, Oslo: port jachtowy, kolega i koleżanka na ulicy oraz sklep z modą. Super Duper to naprawdę określenie poprawne i powszechne w Europie. Ze słownika Cambridge: extremely good. Przykład użycia: I’ve got a new super-duper computer

Ze Stavanger jednym skokiem, całonocnym rejsem osiągamy Oslo. Stolica wielkiego kraju ma rozmiar polskiego miasta powiatowego. Wiele rzeźb pomaga zaludnić miasto. Jest chłodno, pusto i elegancko. Sztuka wzornicza Norwegii budzi szacunek.
Powrót z Oslo do Kilonii to tylko jedna noc. Gdy rano zeszliśmy z pokładu, na parkingu czekał już człowiek z kluczykami do samochodu. Usługa VALET Parking sprawdziła się bez zarzutu. W domu byliśmy tego samego dnia wieczorem.